wtorek, 26 sierpnia 2014

Lakier akrylowy Flugger Natural Wood

Dziś na tapecie lakier Flugger - akrylowy, wodorozcieńczalny lakier z serii Natural Wood. Występuje w trzech stopniach połysku, oznaczonych numerami: 20 to "półmat", 50 - "półpołysk", 70 - "błyszczący".
Ja będę pisać o 20-tce, bo tylko tego lakieru używałam.





Wbrew nazwie "półmat" - jest to lakier niemal całkowicie matowy, najbardziej matowy w każdym razie, na jaki udało mi się trafić pośród lakierów dostępnych w sklepach budowlanych, "nieartystycznych".
Za tę matowość bardzo cenię ten lakier, chociaż ma pewne wady - według mnie jest to produkt dość kapryśny.
Do rzeczy:
Zalety lakieru to wspomniane matowe wykończenie, idealna białość, czyli brak zażółcania lakierowanych powierzchni, krótki czas schnięcia (cienkie warstwy są suche w dotyku po około 20 minutach), brak drażniącego zapachu. No i uwielbiam fluggerowe opakowania, wreszcie nie jest to metalowa puszka, która raz otwarta nie daje się praktycznie ponownie szczelnie zamknąć, wskutek czego lakier z czasem gęstnieje i wysycha. Flugger pakuje swoje lakiery w plastikowe pudełka z łatwo otwierającym się wieczkiem, które idealnie i szczelnie się zamyka, przez co lakier nie traci swoich właściwości praktycznie do samego końca opakowania.
Wady jednak też są, niestety - po pierwsze lakier jest dość gęsty, przez co nawet po przeszlifowaniu i nałożeniu ostatniej warstwy bardzo trudno jest osiągnąć idealnie gładką powierzchnię, bez smug po pędzlu. To jednak stosunkowo mały problem, można do warstw wykończeniowych odrobinę lakier rozcieńczyć i to załatwia sprawę.
Większą wadą jest niepojęta i nieprzewidywalna dla mnie skłonność do tworzenia się maleńkich pęcherzyków czy wręcz mikrospękań, które występują po wyschnięciu lakieru i mają postać drobnych nierówności. Można to szlifować do upadłego - a na nowej warstwie pojawią się w innym miejscu. Albo i nie - bo na niektórych pracach udało mi się osiągnąć idealne pokrycie bez żadnych takich "atrakcji", na innych zaś walka z pęcherzykami zakończyła się niestety moją przegraną. Nie mam pojęcia, od czego to zależy - używam zawsze tego samego pędzla, tej samej techniki nakładania, nie suszę suszarką, mam też zawsze ten sam klej do serwetek. Staram się nie "kombinować" tego lakieru z innymi i lakieruję tylko nim, bo od wielu osób słyszałam, że Flugger takich kombinacji nie lubi i potrafi właśnie tak brzydko reagować na inne preparaty.
Z tego powodu stosuję go dość rzadko (inna sprawa, że jestem raczej amatorką błyszczących wykończeń i robię niewiele rzeczy typu shabby czy retro, które lepiej wyglądają w macie) - nie mam ochoty się zżymać na lakier podczas końcowego etapu pracy...
Parę przykładów prac z zastosowaniem matowego Fluggera:



Tacka i puszka na pędzle - obyło się bez problemów, lakier nie kaprysił.


Wieko skrzynki - okazało się całkowita porażką, lakier pękał i pękał. Ostatecznie wyszlifowałam go bardzo drobnym papierem ściernym (1200) na totalny mat. Efekt końcowy jest wspaniały, bo powierzchnia jest idealnie matowa i cudownie gładka, udało się też w ten sposób zlikwidować nieszczęsne pęcherzyki. Ale praca z tym była mordercza...


Na komódce znowu niespodzianka, tym razem pozytywna - najpierw chciałam ją zmatowić matowym woskiem wygładzającym, nałożonym na powierzchnię wylakierowaną Duluxem. Niestety efekt mi się nie spodobał, więc zeszlifowałam wosk i nałożyłam Fluggera, spodziewając się jakiejś "alergicznej" reakcji - a tu nic! Idealna powierzchnia, żadnych spękań czy pęcherzyków.

Obecnie męczę się z pudełkiem, którego wieczko najpierw pociągnęłam lakierem błyszczącym, a potem zmieniłam koncepcję i sięgnęłam po Fluggera. Oczywiście pęka... :/

zdjęcie produktu pochodzi ze strony www.flugger.pl

2 komentarze:

  1. cudne prace, a mi ten lakier żółknie zwłaszcza po ekspozycji na słońcu;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego efektu akurat nie zauważyłam - ale wnerwił mnie ostatnio, bo znowu kaprysił nie wiadomo czemu...

    OdpowiedzUsuń